czwartek, 10 października 2013

Przykazanie pierwsze: wyluzuj

Choróbsko rozłożyło mnie na dobre. Wzięłam wolne w pracy i siedzę w domu. W międzyczasie zaglądam na strony dziewczyn, które borykają się z problemem braku potomstwa. Historie są różne, bardziej lub mniej zbliżone do mojej. Jednak po raz kolejny odkrywam terapeutyczną rolę, jaką odgrywa kontakt z osobami w podobnej sytuacji. 

Po raz pierwszy zetknęłam się z tym na jednym z forum o niepłodności, kiedy w kwietniu tego roku zaczęłam zażywać clostilbegyt. Poznałam tam wtedy mnóstwo wspaniałych dziewczyn, z którymi rozmawiam jeszcze od czasu do czasu. Pamiętam, że w momencie trafienia na forum uderzyła mnie skala problemu niepłodności. Do tej pory sądziłam, że niewiele jest par, które nie mogą mieć dziecka. Wszyscy wokół mnie zachodzili w ciążę - planowane lub nie, nikt nigdy nie rozmawiał o trudnościach z poczęciem. Teraz oczywiście wiem, że parom borykającym się z tym problemem (przynajmniej nam) nie jest spieszno wylewać swoje żale w obecności osób, które zaszły za pierwszym razem. Wiążą się z tym wielkie emocje, z którymi ciężko jest sobie poradzić.  Na pewno nie pomagają w tym teksty "życzliwych" osób typu: "wyluzujcie, a zobaczycie, że wtedy się wam uda" lub "za mocno się spinacie, zbyt dużo o tym myślicie". Naprawdę? I kto udziela mi takich wspaniałomyślnych rad? Oczywiście osoba posiadająca dzieci, której nawet nie śniły się problemy, z którymi ja borykam się na co dzień. W głębi duszy czujemy, że zrozumieć nas mogą tylko osoby podobne do nas. Dlatego ja zawsze będę szukać sposobu na kontakt z nimi.

Do wizyty w napromedice pozostało 7 dni. :)


9 komentarzy:

  1. Hej Paulina, jakbyś podała swojego maila to opisałabym Ci czego możesz się spodziewać na pierwszej wizycie... Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. nieplodnoscimy@gmail.com
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że się szybko wykurujesz, pierwsza wizyta w klinice otworzy przed Wami nowe możliwości leczenia, a kolejne przyniosą wreszcie oczekiwany rezultat :)
    Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wita,widzę,że jesteś kolejną osobą,którą przeziebienie nie ominęło.Mnie również dopadło.Życzę więc szybkiego powrotu do zdrowia.

    zagubiona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam:) ja już zdrowa, wszystko dzięki magicznemu syropkowi własnej roboty! Niemniej dziękuję za dobre słowa, tym bardziej, że zdrowia nigdy za wiele :)

      Usuń
  5. Czesc Paulina, trafilam tu z blogu 'zagubionej' :)
    Podpisuje sie pod tym, co napisalas. Ja tez nie mialam pojecia, jak wiele osob boryka sie z problemem nieplodnosci. Kiedy podjelam decyzje o tym, ze potrzebujemy potrzeby specjalisty, czulam sie troche jak naznaczona, no bo przeciez dookola wszystkim rodza sie dzieci, czesto nawet bez wyraznych staran czy planow, a u nas lata mijaja i.. cisza. Blogi innych kobiet, ktore tez walcza, podtrzymuja mnie na duchu juz od paru dobrych miesiecy. :)

    Ciesze sie, ze tez sie zdecydowalas na bloga. Dodaje do ulubionych. I trzymam kciuki za to, zeby blog sie szybko zmienil w "dzieciowy". :)

    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu, jak przygotowywałam pierwszy wpis, to pomyślałam sobie takie życzenie- aby zbyt długo o tej niepłodności nie pisać. ;) Historie dziewczyn piszących na ten temat są bardzo różne, wiele z nich daje nadzieje, niektóre skłaniają do refleksji.. Tak bardzo chciałabym napisać o największym szczęściu, ale jeszcze troszkę muszę poczekać..

      Kilka miesięcy temu nawet przez myśl by mi nie przeszło, że będę pisać bloga, czy udzielać się na forum internetowym, a dziś dziękuję Bogu za możliwości jakie daje nowoczesna technika ;) To naprawdę pomaga.

      pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  6. Dziękuje, za motywację, nadzieję i rozmowę. Wierze, że damy radę. Trzymam kciuki za Ciebie i wierze, że Ci się uda! Pozdrawiam i ściskam buziaki :*
    bolpostracie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń